Początkiem każdej z naszych inwestycji ( każdego z naszych działań?) jest totalny chaos, zwany burzą mózgów lub bardziej profesjonalnie – projektem. Dopiero gdy opadnie bitewny kurz, wyłania się konstrukcja, o którą nam chodziło. Miejsce, w którym możemy się rozgościć i poczuć, że oto znaleźliśmy swój wymarzony azyl.
Nie inaczej jest, gdy rozpoczynasz swoją Architekturę szczęścia. Zderzają się wówczas ze sobą twoje przeróżne, mniej lub bardziej rozsądne oczekiwania. Zachłanne „chciejstwo” walczy o palmę pierwszeństwa z możliwościami.
Zanim zmierzysz siły na zamiary i rozpoczniesz kreatywną przygodę z projektowaniem swojej własnej architektury, pozwól, że opowiem Ci, jak mogą wyglądać kolejne etapy tego procesu.
Podjęcie decyzji, czyli MOJA KOTWICA– to pierwszy etap, który obejmuje uświadomienie sobie trzech ważnych (nie zawsze wygodnych!) faktów: trzeba będzie zainwestować w ten projekt swój czas i energię, z czegoś trzeba będzie zrezygnować, a niektóre z rzeczy, które robiliśmy do tej pory w określony sposób, trzeba będzie zorganizować zupełnie inaczej.
Chciałabym Cię zainspirować własnymi doświadczeniami z tego etapu. Planując „nową siebie”, musiałam pogodzić się z tym, że cudów nie ma. Skoro tyłam przez 15 lat, nie mogę oczekiwać, że pozbędę się nadprogramowych kilogramów w pół roku. Moją odpowiedzią była akceptacja tego faktu i … cierpliwość. Przystałam na niespieszne gubienie kilogramów, w tempie np. 1 kg na tydzień. Z kolei mając świadomość, że sól, cukier i alkohol nie są mi do niczego potrzebne i zaburzają mój metabolizm, zrezygnowałam z nich bez zbędnych dyskusji. Podobnie było z budowaniem mięśni – wiedziałam, że moim celem nie jest atletyczne ciało, a wykorzystywanie pracy mięśni do systematycznego „palenia” kalorii, by utrzymać szczupłą sylwetkę. Naturalną konsekwencją tej wiedzy było rozpoczęcie odpowiednich treningów.
Zgłoszenie projektu, czyli MOJA DRUŻYNA– szkoda energii na udowadnianie, że sama dasz radę. „Zosia samosia” jest przereklamowana. Warto natomiast stworzyć sieć zaufanych osób, które poinformujesz o podjętej przez ciebie decyzji. Będą one od tego momentu tworzyć coś niezwykle ważnego – Twoją drużynę wsparcia.
Tu znów przykład z życia wzięty. Długo wahałam się, czy kolejna wizyta u dietetyka ma sens, skoro przecież 3 000 poprzednich wizyt zakończyło się porażką. Zastanawiałam się, czy w ogóle mogę jeszcze usłyszeć cokolwiek, czego bym wcześniej nie wiedziała. Takie same wątpliwości miałam przed ujawnieniem tej decyzji w gronie najbliższych. Gdyby to była moja mała tajemnica, w razie niepowodzenia oszczędziłabym sobie przecież wstydu. Kiedy tylko pokonałam w sobie te obawy, zrozumiałam, że drużyna wsparcia to najlepsze, co mogłam sobie podarować. Kryzysy są czymś zupełnie naturalnym w każdej architekturze. Ważne, by mieć wówczas oparcie w kimś, kto patrzy „z zewnątrz”. Zamiast wąskiego fragmentu naszej rzeczywistości, który aktualnie ściąga nas w dół, pokaże nam całokształt naszych działań, obejmujący nasze marzenia, motywacje i to, co dobrego zrobiliśmy dla siebie do tej pory. „Odklei” nas to od naszej malutkiej (i często ulotnej!) chwili zwątpienia.
Zebranie zasobów, czyli MOJA ARCHITEKTURA – etap ten przypomina kompletowanie ekwipunku przed wyprawą w góry. Wybieramy to, co jest niezbędne i pozwoli nam osiągnąć cel. Każdemu z narzędzi nadajemy również odpowiedni priorytet.
Na początek proponuję skupić się na sześciu niezwykle ważnych elementach:
I. Diecie – w powiedzeniu, że to filar naszego zdrowia nie ma ani grama przesady. Pisząc „dieta”, mam na myśli to, co jesz, w jakich porach, z jaką systematycznością, jaka jest wielkość twojej porcji, jaka jest lista produktów zakazanych i niezbędnych (wraz z uzasadnieniem) oraz czy i jakie suplementy będą ci potrzebne.
II. Aktywności fizycznej – tutaj ważne jest, kto będzie nas prowadził, jak często i z jakim tętnem będziemy ćwiczyć, jakie będą proporcje cardio do treningu siłowego. Nie należy również zapominać o nauce na własnych błędach – bywa bowiem tak, że ruszamy się nieprawidłowo i cała nasza para zwyczajnie idzie w gwizdek.
III. Śnie i regeneracji – nie dbając o odpowiednią jakość snu i odpoczynku, niezbędnych by twój organizm mógł dostosować się do stresorów, jakie niosą ze sobą nowe okoliczności, nie ma mowy o chudnięciu, a także dobrostanie psychicznym. Warto więc poznać czynniki wpływające na jakość naszego snu. Równie ważna regeneracja obejmować powinna np. regularne masaże, szczotkowanie ciała na sucho oraz dbałość o jego nawilżenie.
IV. Wodzie – woda to osobny temat. Picie wody traktujemy jak coś oczywistego i rzadko kiedy zagłębiamy się w to, jak bardzo wpływa na nasze ciało i psychikę. Często więc błędnie rozumiemy kwestię przyswajania wody z różnych napojów czy zup, nie wiemy, ile tak naprawdę powinniśmy jej pić, pijemy ją zbyt łapczywie lub też wtedy, gdy ma nieodpowiednią temperaturę. Nie ignorujmy jej mocy. Nieodpowiednie nawodnienie organizmu może skutecznie uniemożliwić budowę twojej architektury szczęścia.
V. Badaniach – naszą drużynę wsparcia powinni tworzyć także lekarze. Dzięki nim zyskasz pewność, że z twoim ciałem wszystko jest ok, a także dowiesz się, na które jego funkcje należy spojrzeć ze szczególną troską. Mogą to być kłopoty z cukrzycą, tarczycą czy nietolerancje pokarmowe. Ważne, by nie tworzyć z nich przeszkód, które uniemożliwią powstanie twojej architektury – jest bowiem odwrotnie. Wiedząc, o co należy zadbać, chudniesz w swoim tempie, w zgodzie z własnym organizmem, nie narażając własnego zdrowia. Opiekujesz się sobą.
VI. Punktach kontrolnych – odchudzanie dla samego odchudzania nie jest mądrym posunięciem. Ktoś rozsądny powiedział kiedyś, że od wielkich pieniędzy lepsze są tylko szybkie pieniądze. Podobnie jest w architekturze szczęścia – zamiast spektakularnej metamorfozy polecam skupić się na horyzoncie np. dwóch tygodni i realnych efektach, które możemy wówczas osiągnąć. Obwód bioder mniejszy o 2 cm to oczywiście nie strata 22 cm, ale gratyfikacja nadchodzi dużo szybciej. Rozliczamy się z każdych kolejnych dwóch tygodni: czy zrealizowaliśmy 6 treningów? Czy trzymaliśmy się z daleka od wina? Stawianie drobnych kroczków w sposób konsekwentny i systematyczny daje potężną dawkę motywacji na kolejne, 2-tygodniowe etapy zmagań.
VII. Drużynie wsparcia – w jej skład wchodzą fachowcy tacy jak dietetyk, trener czy lekarz, ale też ludzie, którzy po prostu dobrze ci życzą i kibicują ci w budowie twojej architektury. Spodziewaj się, że niektóre z filarów twojej architektury – takie jak systematyczność i konsekwencja – będą się czasem kruszyły. Drużyna może wówczas:
- Opierniczyć cię,
- Przytulić cię do piersi,
- Pokazać ci inny punkt widzenia,
- Pochwalić,
- Zrobić wszystko, by przybliżyć cię do twojego celu.
Nie mam pojęcia, jaka jest twoja architektura szczęścia, ale dzięki zdobytemu doświadczeniu wiem, co robić, a czego unikać, by jej budowa zakończyła się sukcesem. Warto uczyć się na cudzych błędach, bo sami nie zdążymy wszystkich popełnić. Warto również inspirować się cudzymi sukcesami.
Moja historia stoi przed tobą otworem – możesz czerpać z niej do woli. Moje życie niczym nie różni się od Twojego. Jestem zwykłą dziewczyną ze zwykłego miasta, która ma zwykły dom i zwykłą pracę. Napędza ją jednak jedno główne marzenie – chce żyć w zgodzie ze sobą i być szczęśliwą. W tym także niczym się od ciebie nie różnię.